Zgroza i przeznaczenie po wsze czasy - dłoń w dłoni - pędzą po swych ścieżkach. Drżącymi palcami wystukuję kolejne podszepty tańczącej obok makabry. Na myśl o potwornościach - trwoga przeszywa ciarkami. Jeszcze nie tak dawno pełen radości i optymizmu. Do czasu. A jaki czas i jakie miejsce muszę publicznie obarczyć okropieństwem? Ach, gdyby nie ten wczorajszy dzień, gdyby nie wszystkie inne dni z rzędu. Stawiane zawczasu cele okazały się błędnymi. Parszywe, plugastwo! Niewierne psy i hultaje! Potępiam was! Pięty w rozgrzane żelazo powkładać!
Dość gniewu.
Horror się rozegrał. Na scenie Hamlet kuty w bok, z którego właśnie krew wyciekła i w ostatni krąg piekła kieruje krok. Hej kruki, sowy, orlice! Na co wam było skrzeczeć! Zostałem potępiony, a przede mną już nic.