czwartek, 12 maja 2011

Kulinaria

Na początku trochę sentymentalnie:
http://www.youtube.com/watch?v=vGvQ6LtkPwc&feature=related

Rano, zaraz po zimnym prysznicu doznałem objawienia, od razu poszedłem prosto za głosem rozprzestrzeniającym się we wnętrzu mej skromnej osoby. Nieokiełznany instynkt podpowiadał mi aby się ubrać przed wyjściem z domu. Dobrze, że się odezwał, bobym poszedł w szlafroku. Zaraz potem już byłem przy ladzie sklepowej płacąc za składniki milkshake'a:

- mleczko czekoladowe
- jokurt jagodowy
- lody Iza

Idealnie wstrząśnięty, zimny, pożywny i przy tym jak smaczny. Poniżej tak, a propo objawień i koktajli mlecznych:

http://youtu.be/pik1hQsuJbA#t=11m14s


W końcu udało mi się przekonać do szpinaku. Przygotowując obiad, postarałem się o zrobienie iście wiosennej kompozycji. Kasza jęczmienna, cukinia, szpinak, śmietana, ser i tysiące przypraw by zabić trawiasty smak Popeye'owego przysmaku (staram się pisać po gazetowemu używając miliardów niepotrzebnych porównań). Obiad o dziwo wyszedł smaczny i pożywny.


A od przyszłego czwartku podobno mam stanąć za barem w Materii.

wtorek, 10 maja 2011

Blog reaktywacja

O 9:50 zadzwonił budzik, Agata już wtedy była w kuchni przygotowując mi kawę. Od 10 próbowałem zrobić coś kreatywnego. Otworzyłem niedokończone opowiadanie. Przez półgodziny patrzyłem się w zbiorowisko znaczków doszukując się jakiegoś kontentego sensu. Kiedy załapałem, że znaczki to litery to kolejne półgodziny zajęło mi dojście do tego, że tworzą one zdania. Kiedy i ta sztuka mi się udała sylabizując - jak w podstawówce, przeczytałem opowiadanie, a raczej to co jest jego fragmentem. Utknąwszy w martwym punkcie, gdzie nie mam pojęcia co mam zrobić z bohaterem, czekałem, aż nastanie 13:00. Wtedy zorientowałem się, że z wymyślania ciągu dalszego nici.

Niestety ochota stworzenia czegoś kreatywnego ciążyła we mnie niczym ziemia na Atlasie. Eureka! Przypomniało mi się! Przecież Maciek mnie męczy o dokończenie scenariusza. Ok. Zabieram się do roboty. Czytam wiersz i wymyślam coś kreatywnego, tak kreatywnego, że świat oniemieje. To będzie przełomowe odkrycie w dziejach kina i scenopisarstwa. Zrezygnowany porażką po 14 wyszedłem na balkon.

Na dole zobaczyłem dziecko sąsiadów bawiące się pod blokiem. Trzymało kosiarkę ręczną. Berbeć około 3 roku, ganiający z kosiarką po osiedlu, przynajmniej coś się dzieje. Wyleciała za nim mama i nałożyła czapeczkę na głowę. Tuż za nią babcia w czymś co przypominało piżamę. Podbiegła do 3-y letniego dziecka z kosiarką, trzymając talerz z mielonym, ziemniaczkami i buraczkami, nachyliła się nad szkrabem i zaczęła go karmić, dziecko jak to dziecko nie chciało zjeść. Babcia na "chama" wpychała mu do buzi to buraki to ziemniaki. Kiedy dziecko zaczęło płakać odeszła (pewnie zjeść kotleta). Cała ta scena uświadomiła mi jedno. Mam ochotę zjeść loda. Stare dobre Magnum ożywiło mnie na tyle, że po długiej, prawie całodniowej stagnacji wpadłem na jedyny kreatywny pomysł - ożywienie bloga.

Obecnie pisząc tego i owo walczę z Agatą na ulotki z Materii. Pokój jest zawalony naszym arsenałem. Agata oberwała celnie lecąca ulotką w okulary, za to ja całym plikiem w policzek.

Blog zarabia, kiedy zalogowałem się na niego, pierwszy raz od 3 listopada okazało się, że reklamy robią swoje i jestem 49 euro centów do przodu.