sobota, 13 listopada 2010

3 dni w skórcie

Z milion lat mnie tu nie było, przez ten czas dużo udało się zdziałać - zarąbiste tosty, 28 zacięć opróżnić kilka butelek. A wszystko poniżej bliżej przedstawione:










A odnośnie tostów - grzyby, oliwki, ogórki kiszone, ser, perfect combination!



Muszę się w końcu rozbudzić i z powrotem więcej pisać.

niedziela, 7 listopada 2010

Szach mat

Zajęcia, zajęcia, zajęcia. A na nich coś o pracy dyplomowej, trochę z historii kina i rozmowy o detalach. Wracając do domu miałem w głowie idealny wpis na bloga. Uciekł, najprawdopodobniej bezpowrotnie. Zbytnio przejąłem się (z dawna oczekiwaną) partią szachową. Kornel vs Jacek. Ledwo co udało mu się wygrać, powybijaliśmy sobie wszystko. Partia bardzo emocjonująca, jak na szachy, co krok któryś z nas zastawiał stu ruchowe pułapki, co chwila spadały figury i pionki. I nagle została prawie pusta plansza. Mój król upadał przy dźwiękach don't explain. Tak się złożyło, że rozmawiałem też dzisiaj z jedną z odtwórczyń tego arcydzieła.

Zapraszam do słuchania:
http://www.myspace.com/soczewka/music/songs/don-t-explain-piano-kamil-bara-ski-57608161

Don't explain, emocje w powietrzu, burza w mózgu, walka o przetrwanie i trach. W końcu mój król upada. Pokonany przez dwa ostatnie pionki - czarną parę królewską. Don't explain. Chwile przed partią obiecałem Patrycji coś wyjaśnić. Wyjaśnienia poniżej:



Odnośnie mojego statusu związku na facebooku, moje zaręczyny odbyły się szybko i bez bólu. Wystarczyło wejść w ustawienia profilowe i co nieco pozmieniać. Dla tak zwanej draki. Niestety, a może na szczęście nie zamierzam na razie wstąpić w związek małżeński. Fajnie, że to zauważyłaś, ale wyżej opisana zmiana nastąpiła jeszcze w wakacje, potem totalnie o wszystkim zapomniałem. Jakby co zawsze możemy zaręczyć się ze sobą, mi twoja ręka nawet będzie na rękę. A jak już tak piszę i piszę do Ciebie, to nie mógłbym zapomnieć o obiecanych pozdrowieniach! Najlepsza dziewczyno z egzaminów wstępnych na wokal Jazzowy w Katowicach. Z tego oto miejsca, gdzie jest na oknie flaga Anglii, a pod nim materac z kilkoma kołdrami, tam gdzie z szafy wystają ciuchy, a zarazem jest pokój z którego piszę. Pozdrawiam!



Podczas przerwy między zajęciami, szybki i niekonkretny film:







Idę pisać coś bardziej ambitniejszego.

W rozsypce

Postanowiłem zachować się jak rasowy dziennikarz, stąd taki tytuł (osobą o słabych nerwach proponuję opuścić kilka linijek tekstu) jak to się mówi - tytuł ni w pizdę ni w oko nie pasujący do reszty. Wedle naszych źródeł prasowych Kornel w tej chwili jest w stanie proporcjonalnie odwrotnym do rozsypki. Nawet nie boję się określić, że trzyma się kupy i jego nastrój jest o niebo lepszy, niżeli w jakimkolwiek listopadzie do tej pory!



Filmu dziś nie będzie, byłem na zajęciach, a potem w pracy. Tam życie działa inaczej.



Za to kilka smaczków ze statystyk mojego bloga.

1. Ten chyba najgorszy - najczęstsze frazy przy wyszukiwaniu mojego bloga, jakie padły w googlach to "światowy dzień obciągania", na drugim miejscu jest "Kornel Danielewicz". Co wy? Jak wy szukaliście tego zapomnianego przez boga miejsca? Na Facebooka wrzucam linki, a tu coś takiego!

2. Wejść z Polski - 935; z Wielkiej Brytanii - 44; ze Stanów Zjednoczonych - 35 (!!??); z Holandii - 6; z Australii - 2; z Kanady - 1.
Ok. Polska, GB, Holandia, Australia to jeszcze wiem kto mógł, ale Stany i Kanada? Cieszy mnie jak moje przedsięwzięcie się rozprzestrzenia, ale Stany i Kanada???

3. Tutaj muszę pochwalić najczęściej używana przeglądarka to Firefox 82%, IE na 3 miejscu z 6%.

4. System operacyjny - proste, że pierwsze miejsce Windows 92%. ale prawie 4% zebrał Unix, poniżej 1% Mac.

5. Piąte i ostatnie. Najczęściej wyświetlany post: http://danielewiczkornel.blogspot.com/2010/10/spisali-mnie.html

sobota, 6 listopada 2010

Siedemnastego listopada

Jadę do Łodzi! Grupa studentów z naszej szkoły została wytypowana na jakiś tam festiwal (ignorant ze mnie) pobyt potrwa trzy dni. Przejazd i zakwaterowanie zostaje zwrócone, więc czemu nie? Informacja ta rozpromieniła mą skromną osobę na cały dzień. Nawet w pracy poszło lepiej niż zwykle. A przed pracą:








Jakby tak podliczyć dzisiejszy dzień - był na tyle nudny, że nawet zrobiłem porządek w pokoju. Znalazłem kilka skarpetek, jakieś majtki za materacem i dużo papierów, oraz innych śmieci. Bez muzyki porządki robi się beznadziejnie, ale za to łatwiej wymyślać głupoty. "Jakbym musiał stracić kończynę, to jaką bym wybrał?". Odpowiedź nie jest trudna i od razu ciśnie się na usta. Za bardzo jestem przywiązany do wszystkich, nawet do małego palca u lewej stopy, żeby go tracić. Mój wybór padł na głowę. Całe przejmowanie się odejdzie w niepamięć, ot co.
UWAGA! Jeżeli ten tekst zainspirował Cię do pozbawiania mnie czegokolwiek, mimo wszystko szczerze odradzam!




Trochę Lennona w tym jest:
http://www.youtube.com/watch?v=i1WeH9fC_KI

piątek, 5 listopada 2010

Proroctwa

Od dawien dawna, nie wstałem o 9:30. Zazwyczaj gdy mnie cokolwiek budzi o tak nieludzkiej porze, kładę się z powrotem spać. Tym razem nie udało się. Ekscytacja, która bez wątpienia mnie dopadła pozwoliła tylko na rozpoczęcie egzystencji. Co się stało w takim razie? Ani to nie były te dwie piękne czarnoskóre modelki, przy których się obudziłem, ani tygrys w łazience, nie zdziwiło mnie też gdy spojrzałem przez okno i zobaczyłem skoczka lecącego z dachu. To było coś mocniejszego, do tej pory myślałem, że nic mnie nie zaskoczy, a jednak. Zadzwonił telefon, o tak wczesnych godzinach rannych bardzo rzadko kuszę się by odebrać. Czy to diabeł, czy też coś innego podpowiedziało - naciśnij ten guzik i powiedz halo (to chyba była jedna z czarnoskórych, chyba ta po prawej). Uczyniłem ten obłędny gest. W tym samym momencie świat nagle nabrał ciekawszych barw, kiedy to zaproponowano mi pokaz, czy też jak tego nie nazwać. 27 listopada ma się coś gdzieś dziać, a ja mam tam wysłać swoje zdjęcia bo chcą je widzieć w wersji papierowej. Jest jeden haczyk, temat - Listopad wszystko co mi się kojarzy. Miła pani zza telefonu powiedziała, że jeżeli nie będę miał nic takiego to nawet wiersze mógłbym przeczytać, jakieś jeśli piszę to swoje, jeśli nie no to cudze, aby było Artystycznie. No to będzie, I hope.


A teraz się muszę pochwalić moim nowym bejbe. Właśnie przemierza Polskę w jakiejś paczce:


http://allegro.pl/kamera-cyfrowa-hd-z-ekranem-dotyk-lcd-3-60fps-howe-i1288520959.html


Jak to mama stwierdziła - jest to prezent od niej dla mnie na urodziny, dzień dziecka, imieniny, dzień chłopaka, mikołajki i gwiazdkę. Teraz to dopiero się zacznie. Takie filmy jak ten na dole odejdą w zapomnienie, a zacznie powstawać coś ładniejszego.







Ania użyła swego daru przepowiadania przyszłości. Przewidziała, że Listopad będzie miesiącem zmian na lepsze. W końcu ten rok ma stać się trochę łatwiejszy w odbiorze. Mamy dopiero początek miesiąca, a już jest lepiej!



Wichura zdemolowała mi płaszcz i włosy. Coś czuję, że zaraz wysadzi mi okno.

czwartek, 4 listopada 2010

Nie mam pojęcia jaki tytuł strzelić

Udało mi się w końcu zgrać film, zdobyłem czytnik. Pierwszy film złożony na komputerze - z powrotu do Skarżyska. Jest w nim wszystko co zapisałem sobie w mym wspaniałym notesie z okładką Hello Kitty. Morelowy wschód, chociaż wyglądał o wiele lepiej niżeli to co zostało uwiecznione; wielokrotne odbicia, najlepsze były kopie tymczasowych współlokatorów zamieszkujących przedział. Mam nadzieję, że udało mi się oddać istny salon figur woskowych, film poniżej. Zachwalony idealnie, zobaczymy jak odebrany... w końcu tylko przekrzywiony telefon służył za nośnik.







Odebrałem pierwszą wypłatę, całe 56 zł i ani grosza mniej. Hurra! Idealna cena za alkohol na pierwszą i ostatnią noc z pierwszą wypłatą. Powtórzenia nie są przypadkowe.

środa, 3 listopada 2010

Przedział pełen sław

Święta, święta i po świętach. Najedzony wróciłem do błogiego syfu w Krakowie. Z niecierpliwością czekam na umówiony znak sygnał z empiku, chyba niedoczekanie. A co w domu Skarżyskim? To co zwykle, mama ciągle czymś zajęta, starszy brat gra na kompie, a młodszy się wygłupia:





Jak to bywa w kolejach polskich - spóźniają się i nie czekają na pasażerów nawet dwie minuty. W Kielcach miałem mieć przesiadkę na osobowy, czy jak je tam w tej chwili zwał, uciekł mi sprzed nosa. Plusem całego zamieszania jest fakt, że w Sphinksie na Sienkiewicza można kupić półtoralitrowe piwo w cenie... uwaga, uwaga... 13 zł! Jak na restaurację naprawdę porządna cena! W bardzo dobrych humorach, bo spotkałem Reuta, wsiedliśmy do następnego pociągu. Sterroryzowaliśmy śmiechem cały wagon. Szczególnie pod koniec podróży gdy to wyjąłem chleb i miły człowiek siedzący niedaleko, poczęstował nas konserwą.


Jechaliśmy w przedziale pełnym sław. Począwszy od dziewczyny podobnej do Marylina Mansona, przez inną do Olgi Frycz skończywszy na Cichopek. Już miałem podchodzić i zbierać autografy, ale coś wewnętrznego mnie powstrzymywało. A może po prostu korytarz zawalony bagażami był nie do pokonania?







Do tych co podobno czytają:

Jak widać, albo i nie, mam nową szatę graficzną. Liczę, że oczy od niej nie bolą. Jakby co to krzyczcie.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Wesołych świąt!

Noc pełna bzdur. Na pytanie kto wrobił Królika Rogera, jest tylko jedna odpowiedź, półtorej godziny z piwem w ręku i wpatrywania się w monitor.
Przy drugim piwie, dość interesująca próba wbicia się w klimaty RPG-ów. Historia pewnego orka, który to wyszedł z jaskini, ze skrzynią złota. Oddał ją w mieście w zamian za talara, lecz jakiś parszywy elf, mu go zabrał. W przypływie furii biedne stworzenie, zostało zmiażdżone kamieniem. Na szczęście, sprawiedliwość jest najważniejsza, przez co morderca został od razu pochwycony i przetransportowany do lochu. Zabił tam współwięźnia, rozwalił kraty w oknie, znalazł magiczną różdżkę i kompana kangura z rękawicami bokserskimi. Niedługo potem przeniósł się do Nowego Yorku, gdzie zachwiał czasoprzestrzeń, porywając do swojego świata, pewnego półnagiego mówcę. We trójkę, on, mówca i kangur, teleportowali się u podnóża góry. Wbiegł na szczyt, zabił maga wyrywając trzy kwiaty i wręczając mu bukiet, po czym zdobył przedmiot pierwotnego pożądania - kocioł ze złotem.
Po stosie bzdur nastąpiły kalambury.

Nieprzespana noc, minęła na podróży do Skarżyska. Pierwszy raz pociąg przyjechał punktualnie. 8:10 już jadłem śniadanie.

Nagle świst, nagle gwizd, nagle dzwonek telefonu.
- Wynajęliśmy halę, wpadniesz?
- A kto będzie?
- Wszyscy.
- Ok, będę.
Niepotrzebnie wziąłem buty starszego brata, jeden numer różnicy potrafi tak zdemolować stopy, że nawet moja mama śmieje się z tego jak teraz chodzę. Mimo wszystko warto, nic nie zastąpi meczu ze starymi znajomymi.

Kiedy dzisiaj pokracznie, przedzierałem się między nagrobkami, wyobraźnią poleciałem daleko w przód, do 2069 gdy będę miał te 80 lat, na nagrobkach szukałem znajomych nazwisk i wspomnień z nimi związanych. Ciekawy czy właśnie tak wygląda starość w wieczór pierwszego listopada?



Mam nowy film, ale nie mam jak go zgrać.