poniedziałek, 1 listopada 2010

Wesołych świąt!

Noc pełna bzdur. Na pytanie kto wrobił Królika Rogera, jest tylko jedna odpowiedź, półtorej godziny z piwem w ręku i wpatrywania się w monitor.
Przy drugim piwie, dość interesująca próba wbicia się w klimaty RPG-ów. Historia pewnego orka, który to wyszedł z jaskini, ze skrzynią złota. Oddał ją w mieście w zamian za talara, lecz jakiś parszywy elf, mu go zabrał. W przypływie furii biedne stworzenie, zostało zmiażdżone kamieniem. Na szczęście, sprawiedliwość jest najważniejsza, przez co morderca został od razu pochwycony i przetransportowany do lochu. Zabił tam współwięźnia, rozwalił kraty w oknie, znalazł magiczną różdżkę i kompana kangura z rękawicami bokserskimi. Niedługo potem przeniósł się do Nowego Yorku, gdzie zachwiał czasoprzestrzeń, porywając do swojego świata, pewnego półnagiego mówcę. We trójkę, on, mówca i kangur, teleportowali się u podnóża góry. Wbiegł na szczyt, zabił maga wyrywając trzy kwiaty i wręczając mu bukiet, po czym zdobył przedmiot pierwotnego pożądania - kocioł ze złotem.
Po stosie bzdur nastąpiły kalambury.

Nieprzespana noc, minęła na podróży do Skarżyska. Pierwszy raz pociąg przyjechał punktualnie. 8:10 już jadłem śniadanie.

Nagle świst, nagle gwizd, nagle dzwonek telefonu.
- Wynajęliśmy halę, wpadniesz?
- A kto będzie?
- Wszyscy.
- Ok, będę.
Niepotrzebnie wziąłem buty starszego brata, jeden numer różnicy potrafi tak zdemolować stopy, że nawet moja mama śmieje się z tego jak teraz chodzę. Mimo wszystko warto, nic nie zastąpi meczu ze starymi znajomymi.

Kiedy dzisiaj pokracznie, przedzierałem się między nagrobkami, wyobraźnią poleciałem daleko w przód, do 2069 gdy będę miał te 80 lat, na nagrobkach szukałem znajomych nazwisk i wspomnień z nimi związanych. Ciekawy czy właśnie tak wygląda starość w wieczór pierwszego listopada?



Mam nowy film, ale nie mam jak go zgrać.