środa, 14 marca 2012

Sztuka w 9 piętrach



Zapewne wiele moich fanów zastanawia się jak wyglądam. Ostatnie półtora roku ukrywania się w najgłębszych pieczarach wschodniego wybrzeża Nowej Zelandii dało się bardzo we znaki. Gęsta broda, podkrążone oczy i wiele innych objawów ciepłego, lecz wilgotnego powietrza, które powoli niszczy skórę i płuca. Żywienie się tym co złapię w podziemnym potoku, przynajmniej woda jest krystalicznie czysta. Sypiam jak zwykle ok. 22 godzin dziennie. Resztę poświęcam na odpoczynek Zostałem jednak odnaleziony.




Wyciągnięty z nory, mogłem zrobić tylko jedno. Udałem się do Tesco. Ach, magiczny sklep z asortymentem pełnym wyrobów ichniejsze Value. Za każdym razem gdy tam jestem łezka w oku się kręci. Najczęściej jest to prawe oko, tylko kiedy jestem maksymalnie zrozpaczony zaczyna się od lewego. Oślepiające słońce, powiew wiosny i wiele innych dziwnych zapachów płynów do mycia naczyń - właśnie tego potrzebowałem. Obciążony torbami wracałem do domu. Teraz dochodzimy do sedna sprawy, do tego dla czego napisałem  posta. Wchodzę do windy, zaraz za mną dwie opryszczone laski. Zawsze w takich sytuacjach czuję ten drapieżny ucisk w żołądku, skręca mi wszystkie nerwy od wewnątrz, tak bardzo je pozwijał, że mogłem tylko opuścić głowę i wsłuchiwać się w melodyczną głupotę ich gdakania. Kurtyna podniesiona, pierwszy rząd dla mnie, rozpoczynamy sztukę w 9 piętrach.

- Ostatnio wchodzę na klatkę i słyszę skrzypce, zastanawiam się kto słucha takiej muzy, no nie? Daj spokój, po porostu się załamałam. Ale potem okazuje się, że to nikt nie słuchał, tylko jakiś chłopak grał na skrzypcach, zajebista sprawa. Naprawdę grał ślicznie! To takie fajne jak ktoś umie na czymś grać, w dodatku skrzypce, taki fajny instrument.

I właśnie wtedy wysiadłem zastanawiając się czy nie wyskoczyć przez okno.