sobota, 26 listopada 2011

Okupacja Wall Street, czyli hamburgery walczą o swoje.

Przeciętny Amerykanin widziany oczami Polaka - głupkowaty misiek, zajadający kolejnego hamburgera w McDonaldzie i krzyczący God bless America w chwili gdy widzi jak Bruce Willis detonuje się wraz z asteroidą. Po zakończeniu show spokojnie wraca do domu i molestuje swego ptaka wpatrując się w plakat Marylin Monroe.
Ze zgnuśniałego narodu jak feniks odradza się młode społeczeństwo walczące z tajemniczym jedno procentowym uzurpatorem. Private Kowalsky właśnie przyszedł na odprawę. Na scenę wchodzi Paton i na tle powiewającej flagi ogłasza:
W Egipcie i Tunezji wybuchły zamieszki. Tym biednym ludziom brakuje pracy, chleba, żyją w ciągłym strachu. W końcu ruszyli całym narodem by sięgnąć po demokrację. Będę z wami szczery. Jak wiadomo mamy recesję. Czas najwyższy znaleźć kozła ofiarnego, a kto jest winien tego, że przeciętny Amerykanin jest biedny i ledwo go stać na najnowszego iPoda? No pytam kto? Powiem wam kto - Wall Street! Dlatego dziś, to jest 17 września roku pańskiego 2011 ogłaszam wojnę przeciw międzynarodowym korporacjom i bankom stojącym nad demokracją!

I tak dalej i tak dalej. Paplanina nie mająca końca. Teraz wrogiem nr. 1 neohipisowskiej młodzieży nie jest prezydent, ani CIA, ani nawet KGB. Tym razem w imię dobra pragną obalić najbogatszych, by ci rozdali pieniądze ludowi. Zmasowana fala zombie, która zamiast dobierać się do mózgów woła KASA! Już widzę, jak Donald Trump w epicki sposób, mając jedynie shootgana i kilka ostatnich nabojów odpiera falę nieumarłych spod swojej wieży.


Mając pełną wojen krótką historię narodu, łatwo zapominieć niektóre fakty. Ci sami multimiliarderzy, właściciele banków i korporacji spowodowali, że Ameryka była mocarstwem. Jakoś hamburgerom nie przeszkadzało, gdy Stany Zjednoczone finansowały Hitlera i przez to wyszły z ogromnego kryzysu. Rockefeller ściśle współpracował z IG Farben (to oni zaopatrywali Auschwitz w Cylkon B).