piątek, 22 października 2010

A tymczasem w szafie

Napisałem powiedzmy opowiadanie. Totalnie spontaniczne, co usłyszałem pisząc to wkleiłem do tekstu... no oczywiście jeszcze wchodzi w to fantazja. Jutro poprawie błędy.

Rozlany drink wpłynął wprost na gazety, szklanka przeturlała się przez całą szerokość lady, spadła i rozbiła o podłogę.
- O Boże przepraszam!
- Nie szkodzi i tak go kończyłem. Ważne, że mam co jeszcze palić. – Wyciągnął papierosa, płomień rozjaśnił klimatycznie oświetlony bar.
- Jak to z nim w końcu się stało?
- Nie, nie mogę tak po prostu powiedzieć co się stało, trzeba zacząć od początku, wakacje, to były chyba wakacje.
Tak, upojne lato. Płuca rozdrażnione smołą zawieszoną w powietrzu. Multum ludzi pchających się nad wodę. Mieliśmy taki zbiornik retencyjny, zazwyczaj tylko dzieci się w nim kąpały. Tego roku było inaczej. Przepocone autobusy, przepocone ubrania, przepoceni ludzie łaknący schłodzić się w zimnej wodzie. Wieczorami paliły się ogniska i grille. Mieszkałem wtedy w kamienicy, na ostatnim piętrze, myłem w lodowatej wodzie, na obiad jadłem truskawki, a wieczorami kopciłem fajkę pozdrawiając zachodzące słońce. W mieszkaniu naprzeciwko żył on, zawsze go lubiłem. Bardzo często wydziwiał, wymyślał cuda o których nie śniło się filozofom, wszystko wokół przeistaczał. Ciągle powtarzał „lubię pamiętać wszystko na swój sposób, nawet jeśli nie miało to miejsca”. Pewnego dania, kiedy to mieliśmy razem wyskoczyć nad wodę, po wspólnym obiedzie w ogrodzie, przyszła ona. W filmach femme fatale zawsze jest w specyficzny sposób podświetlona, ona też była. Gdy tylko ją zobaczyłem od razu wiedziałem, że coś się święci. Wsiadłem wtedy do mojego wahadłowca i odleciałem. Gdybyście widzieli te wszystkie krainy, te kolory, a muzyka! Nie miała sobie równych. Po powrocie do domu okazało się, że wszystko jest na opak. Drzwi do góry nogami, lewa ściana po prawej stronie i moje mieszkanie gdzie indziej. Tego ostatniego nie spostrzegłem. Jak to mam w zwyczaju wszedłem do środka, od razu pod prysznic. Gdyby nigdy nic, wszedłem w jego słuchawkę. Błądziłem ciemnymi korytarzami, kanałami. Pistolet – lugger, wyciągnąłem z kieszeni, na ścianie widniał napis KOCHAM JANKA! Musiałem się wydostać na powierzchnię, powstanie nie miało racji bytu. Więc wyszedłem z tej kapsuły, moje pierwsze kroki na księżycu nie były takie lekkie. Gdzieś w dali zobaczyłem dumnie powiewającą flagę amerykańską, a na jej tle Paton. Przez chwilę tak mi się zdawało, a to wyszedł on, ten z naprzeciwka, dałem mu mojego luggera, po czym strzelił sobie w łeb.
- Zaraz zamykamy.
- A to dobrze, ja już kończę i też się zamykam. Zerwałem się wtedy z łóżka, wybiegłem na korytarz. Niedługo potem przyjechała karetka. Czasem się zastanawiam, gdybym nie spał i go lepiej poznał. Przynajmniej jest rotacja. Mam nadzieję, że teraz zamieszka ktoś miły.





A za niedługo nowy film.